Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 196.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stanął w pośrodku, jakby nie wiedział co pocznie: włosy gładził i wzdychał. Ofka rzuciwszy chustkę podstąpiła ku niemu.
— Nieszczęście się stało — rzekł zcicha.
Dziewczę pobladło.
— Kasztelan obżartuch... kto go wié, nadto jadł pewnie: coście mu wczoraj dawali? Zachorował; nicby nie było, ale księdza już sprowadzał; czuje, że nie wyżyje, tak go we wnętrznościach pali.
Spojrzał na Ofkę, któréj blade lice pokrył rumieniec.
— Jadł dużo, pił wiele — rzekła obojętnie — przecież drudzy to co i on jedli i pili, a zdrowi chodzą? Któż winien?
— Kto mu wino naléwał? — cicho odezwał się Werder — ciągle woła w chorobie, że go w winie otruto!
Ofka uderzyła w dłonie i brwi zmarszczyła strasznie.
— Ja samam wino mu naléwała! nie zapiéram — rzekła.
Na te słowa nadbiegła Noskowa z rękami załamanemi.
— Niepoczciwi ludzie głoszą, żeśmy wczoraj