Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W kilka dni potém, w domu pani Noskowéj, takie same czyniono do uczty przygotowania, jak u Werderów. Trochę kobiecéj próżności było w tém, aby gorzéj się nie pokazać od burmistrza; więc między strachem wydawania się z bogactwy, któreby łakomstwo obudzały, a dumą kupcowéj, aby domowi honor uczynić, środek wybrano. Kasztelan nakielski przyjął zaproszenie z ochotą.
Przybrano dom, w co tylko było można, choć Wolff się obawiał i mrucząc przeciwił. Noskowa sama przywdziała strój najbogatszy i wszystkie swe najcięższe łańcuchy, najdroższe manele, tak, że z trudnością pod ciężarem tych klejnotów poruszać się mogła. Chciała być piękną, i istotnie byłaby zgasiła inne mieszczki, gdyby nie córka. Ofka na ten dzień przybrała się skromniéj, lecz z przemysłem wielkim. Stała u zwierciadeł, probując co jéj najlepiéj było do twarzy, zmieniała przybory, dodawała, darła: wreszcie gdy wyszła, z wianuszkiem różanym na skroni, matka się sama z radości i zazdrości razem zapłoniła.
— Ja będę dziś podczaszyną — zawołała — ja kasztelanowi naléwam! Wzrok jéj zaiskrzył się, oczy błysnęły i padły na balsamkę zawieszoną u szyi. Matka tych słów nie zrozumiała i pocałowała ją w czoło.