Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 189.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wielu się nadaremnie pozawracały głowy.
Było to w przeddzień powrotu pani Barbary Noskowéj, która na drodze się z ks. Janem spotkawszy, dowiedziała się o córce, i brata téż wziąwszy z sobą, szczęśliwie znowu pod Jelenia zawinęła.
Matka i córka długo się w objęciach trzymały, pierwsza nie miała siły wyrzutów czynić, druga czuła, że nigdy jéj do macierzy tak, jak teraz serce nie biło. Popłakały się obie. Poczciwy ksiądz wyprosił się zaraz i uszedł dla modlitwy i spoczynku. Z nim téż obu jéjmościom nie na rękę było. Żadne mniéj nie rozumiało się i nie godziło rodzeństwo. Ks. Jan Krzyżaków nie lubił, surowego był obyczaju mąż i cały w Bogu; Noskowa i córka jéj kochały Zakon jak siostry i na wszystko dlań były gotowe.
Matka nie ustępowała w tém córce, mniéj tylko miała odwagi.
Przy ks. Janie szczerze się nawet rozmówić nie śmiały, lecz gdy odszedł, nie mogły sobie nawzajem dość naopowiadać o wszystkiém. Noskowa płakała nad losem Zakonu, mając go za zgubiony; Ofka żyła nadzieją. Trwały szepty i narady do północy, aż się rozeszły w zgodzie, a córka, jak zawsze, nawróciła matkę i wpoiła jéj co chcia-