Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zostawił i dzieciaki drobne. Z toruńskich mieszkańców wszyscy niemal pozostali przy domach i godzili się z przeznaczeniem. Ci, którym panowanie krzyżackie nie było do smaku, nowym bogom kłaniali się, jak biskup kujawski; inni godzili się z przeznaczeniem. Pana kasztelana Nakielskiego i jego rycerstwa łaski sobie zaskarbić szczególniéj starała się starszyzna. Pomimo, że dla swoich dobry był jak baranek i łagodny, to łamanie podków odzywało się w jego charakterze; sprzeciwieństwa nie lubił i łamał je téż bez litości. On, co żołnierza swojego, gdy go kamień z murów padający przytłukł, jak dziecko pielęgnował, jeńców krnąbrnych ścinać kazał i patrzał na egzekucyą gruszki jedząc z niecki, jak gdyby na igraszkę. Przytém ucztowanie szło swoją drogą, a karność i czujność się nie zaniedbywała. Na zamku szło wszystko aż do zbytku porządnie i pilne oko miano na ludzkie obroty.
Dwóch podejrzanych, przy których pisma jakieś znaleziono, pan kasztelan brevi manu powiesić kazał. Wydał potém ciała ich krzyżakowi wikaryuszowi przy kościele Ś. Jana i pochować je polecił przystojnie.