Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 174.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pokoju, gdybym nie wiedział, że w pychę się wbiwszy, odepchną go.
Plauenowi dano znać, gdy wchodzili w podwórze, o pośle z Torunia.
Zabrał go więc natychmiast z sobą na poufną rozmowę.
Na zamku teraz porządek wojenny panował surowy, a ludu było mnóstwo. Znaczniejsza część mieszczan malborgskich schroniła się i koczowała tu pod ścianami, lub po wielkich budynkach na składy przeznaczonych. Na mury wtaczano ciągle kamienie, które z posadzek, ze ścian, z rozebranych budowli ściągano. Ludzie z kolei mieniali się na blankowaniu i pilne mieli oko na wsze strony.
Daleko smutniejszym sobie stan wewnętrzny tego ostatniego niemal schronienia Zakonu wystawiał Kuno, niżeli znalazł w istocie. Plauen był spokojnym i mężnym. Dienheim odniósł mu co powiedziéć miał polecone.
— Nawzajem, jeśli Bóg dozwoli byście się dostali do Torunia, lub do którego z tych zamków, co się jeszcze trzymają, powiedzcie naszym, iż wcale odwagi ani nadziei nie straciliśmy. Mistrz Inflantski ciągnie ku granicy, chcąc się przedrzéć do nas; próżne to usiłowanie: oddacie mu listy,