Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobry, miękki i z kielicha żywota na wszelki sposób czerpać lubił.
Jaśko nie miał dawno żony, synaczków dwóch gdzieś daleko, rodziny żadnéj: namiot, trochę zbroi, wóz, nieco rycerskiego sprzętu i łupu, grosza trochę, składały całe mienie. Wałęsał się po świecie, służąc to cesarzowi, to królowi, to różnym książątkom, a wiodąc życie ciężkie a pracowite, nie dziw, że je sobie osładzał. Gdy przyszło się bić, spełniał obowiązek poczciwie, ale odpoczywając nie żałował téż sobie uciechy. I, jak to za owych czasów trafiało się często, Jaśko nie rozmiłowywał się na prawdę w niczyjéj sprawie; wszystko mu to niemal jedno było, kto weźmie górę, nie obrzydzał się Krzyżakami, nie kochał do zbytku Polaków, samego króla miłował za to, że był pan szczodrobliwy i dobry. Zresztą jedno mu było komu służy, byle żołd był sowity, strawy i napitku dla niego i ludzi dostatkiem, a wojna by szła szczęśliwie, bo to łup dawało i nagrody.
Jaśkowi Sokołowi wszystko było jedno, z Niemcem, czy z jakim innym obcować człowiekiem. Brochockiemu zawdzięczał nieraz dobre słowo u króla, Dienheima więc poufale po ramieniu poklepawszy, do namiotu i pod opiekę wziął.
U niego Kuno pozostał.