Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamknęła je za niemi. W sieni, w któréj się znaleźli, czekał stary przewodnik.
— Panów naszych na zamku niéma! — odezwała się stara głosem zniżonym — ale w mieście spokojnie, krzywdy nikomu nie czynią. Król, słyszę, zabronił surowo! Kasztelana posadził na zamku i załogę. Oni tam siedzą, piją i jedzą, a na miasto tylko we dnie się ważą. Mieszczanie im dostarczają co dusza zapragnie, aby cicho było licho.
Machnęła ręką matrona, otwierając drzwi drugie sieni od ulicy.
— Traficie łatwo na rynek.
Ofka drżąc, słuchała obojętnych wyrazów matrony z brwią namarszczoną. W ulicy już nie potrzebowała przewodnika, nie oglądała się téż na nikogo i biegła. Pusto i cicho było na mieście, a im się bardziéj ku rynkowi zbliżali, tém Ofka biegła prędzéj. Niekiedy oczyma zdawała się szukać zamku, to znowu wyglądać własnéj kamienicy. Stary kroczył za nią zwolna; Kuno zapomniany, śpieszył, aby go nie rzucono samego w obcém miejscu i pod bokiem nieprzyjaciela.
W rynku, do którego małą weszli uliczką, taka była pustka jak wszędzie. W dwóch do-