Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ry potwór i otwierając usta szeroko — piękne miasteczko, nieprawdaż? ale co to przeciw Malborga, Torunia i Elbląga! Wiem, żeście byli — dodał przechylając się po swojemu z nogi na nogę, — i siedzieliście długo, bom widział gdyście wyszli i wracali. Musiało się wam podobać? Stary miód najlepszy ma Paweł, a stare wino frankońskie u Möncha, a młoda piękna panna, co rycerzy chętnie przyjmuje... w rynku pod wiechą na górce...
— Nie byłem ani na miodzie, ani na winie, ani mi w głowie takie dziewczęta — rzekł Kuno.
— Przepraszam, bo to po młodych chodzi, — rozśmiał się Abel, — ale gdzieżeście byli, boć kościół i tu macie, a tam zamknięty we dnie.
Kuno spojrzał mu w oczy.
— Wiecie — rzekł — że jeńcem jestem i że biłem się dla Zakonu, któremu od lat kilku służę.
— A jakże! poznałem zaraz żeście nie z Polski. Oni inaczéj mówią i na koniach siedzą — rzekł Abel zbliżając się i podparł się na stole poufale.
— Mówiono mi, że z wami można się w złym razie poradzić, bo rozum macie.
Abel Grzyb aż podskoczył i okręcając się dziwacznie, aż ku drzwiom uszedł.
— He! he! — krzyknął — z téj beczki! Ja mam