Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by człowieka, który na stworzenie bez mózgu wyglądał, miał się radzić.
— Ale to prosty i nie mądry człek! — zawołał.
— On? niemądry? — głową w lewo i prawo rzucając, poczęła mieszczka — ależ to najmędrszy był z nich wszystkich na zamku, choć na najgłupszego wyglądał. On! nie mądry? O, miłosierny Jezu! a któż nim będzie?..
— Tam go na zamku za Boże nie mają stworzenie — rzekł Dienheim.
— Tak potrzeba! — szepnęła mieszczka.
Chciał wychodzić, nawet dobrego nie dostawszy słowa, gdy Ofka pobiegła za nim ku drzwiom.
— Prędzéj — rzekła — potrzeba przyśpieszyć ucieczkę; wy ze mną, ale nie myślcie byście sami byli: mam sługę. Wy będziecie mi obrońcą, broń dostaniecie na zamku.
Zadumany, nic nie odpowiadając, wysunął się z domu Dienheim i znowu wolno się przechadzając, począł ku zamkowi zmierzać.
Zaledwie ostatnie domy zostawiwszy za sobą, na murach zobaczył Brochockiego, który znać upatrywał go czy nie uszedł, że tak długo nie wracał.
Razem z ks. Janem przechadzali się wzdłuż