Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 099.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chowa i Wielkopolskiemu, który w tarczy miał Laski.
Musiał podziękowawszy panu zawracać Brochocki zaraz, poczet swój cały z sobą zabrawszy, aby zamek objąć. A była rzecz nie małéj wagi, nie zabrać co się dobrowolnie zdawało, lecz siedziéć wśród ziemi jeszcze niepodbitéj i utrzymać się.
Ci co królewskie wyrazy słyszeli, jęli panu Andrzejowi winszować; on choć się śmiał, a łaską nie gardził, niemal frasować się musiał: zamku bowiem nie znał, a z poddania się jego raczéj źle niż dobrze o nim mógł wróżyć.
Inaczéj się jednak okazało.
Gdy rozbroiwszy tych co naprzeciw wyszli i wysławszy ich, aby reszta złożyła broń, wjechał Brochocki po spuszczonym moście na zamek i jął się po nim i okolicy rozglądać, serce mu urosło. Zimową chyba porą, gdyby trzęsawiska mrozy strzymały, łatwiejszym mógł być do zdobycia; w lecie doń przystępu nie było dla bagien, a grobla łatwo rozerwaną i bronioną być mogła.
Załogi w Morągu szczupło się znalazło: dwóch zakonników, knechtów nie wielu i ochotnika z miasteczka.