Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Byli pomiędzy nimi dwaj starsi komturowie, Salzbach i Szumberg, którzy niegdyś na zjeździe pod Kownem, niepoczciwemi słowy matkę księcia zelżyli. Gdy ich na placu wzięto pod Grünwaldem, chciał książę zaraz ich dać pościnać: Jagiełło się oparł. Wraz z innymi znakomitszymi brańcami prowadzono ich za wojskiem. Tu pod Morągiem stojąc, Witold gdy obozy objeżdżał, natrafił na siedzących na ziemi dwóch nieprzyjaciół swoich i konia zatrzymawszy, a podniósłszy rękę, zawołał na Salzbacha:
— Widzisz, dumny mnichu jakiś, dostało ci się na coś zasłużył: idziesz w moich pętach.
— Myślisz, że mnie to trwoży, albo odmieni? — odparł Salzbach — prosić ci się dlatego i kłaniać nie będę! Co mnie dziś spotkało, jutro może spotkać ciebie. Jest na Marienburgu Witoldowa jama, może czeka na dawnego mieszkańca.
Ostremi temi słowy rozjątrzony Witold, pobiegł zaraz do króla, zaklinając się, iż precz odciągnie, jeśli dumy tych ludzi nie ukarze.
Jagiełło zmilczał.
Tegoż wieczora, wyprowadzonych za obóz, Witold zdala na koniu stojąc, obu ściąć kazał. Poszli na śmierć milczący i głowy ich padły.