Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mało co było do widzenia, oprócz miejsca i kul kamiennych, co się gdzieniegdzie głęboko w ziemię zarywszy, leżały, bo z ciał znaczna część była zabrana, a drugie spędzeni ludzie składając na wielkie kupy, ziemią właśnie przysypywali, aby wystawione na skwar, nie zrodziły moru i chorób.
I ta płaszczyzna wprzódy równa, pokrywała się kopcami mnogiemi, wzdłuż jak stało wojsko wznoszonemi, na których, ledwie ludzie odeszli, krucy siadali, czując tam pastwę, którą im odebrano.
Nie wiele więc do czynienia miał Dienheim i Brochocki, bo do niektórych kup zajrzawszy i nigdzie nic podobnego nie widząc, a daléj już posypane kurhany, wprędce musieli do obozu powracać. Dienheim zamyślony jechał, ale już jakoś łagodniejszy. Począł go więc p. Andrzéj powoli spowiadać, najprzód po coby do Krzyżaków przystał i za nich wojował?
Przyznał się, jakby od niechcenia młody, że mu w domu ze starszym bratem na Burgu w Dienheim ciasno było, bo i brat go ciemiężył z prawa pierworodztwa i bratowę miał złą sekutnicę, dla któréj tam żyć nie mógł; przeto zbroję wdziawszy, jak mówił, na pogany z krzyżem poszedł.