Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młody chłopak szalonym pędem. Jechał i patrzał w niebo na chmury, jak nieprzytomny, a konia smagał; koń go niósł sam nie kierowany, leciał do bramy i na wszystkie cztery nogi, chcąc się wstrzymać, padł przed nią. Chłopię młodziuchne co siedziało na nim, zsunęło się z siodła i omdlałe padło.
Mnich, strażnik i żebrak podbiegli ratować. Znużony znać poseł ów, leżał bez czucia na ziemi. Piękna twarz okryta była bladością śmiertelną.
Konia poznał zaraz po okryciu stróż, że należał do jednego z braci, co wyszli z wojskiem, chłopca nikt nie mógł poznać. Mnich długo się w niego wpatrywał, mruczał cóś i zdziwiony i przestraszony stał pochylony nad nim.
— Gdyby nie strój męzki! — rzekł do siebie — powiedziałbym, że Noskowéj córka: tak do niéj podobny. Czysto kobieca twarz i włosy nie po męzku; ale cóżby robiła w tym stroju, na koniu, i...
Żebrak zaczerpnąwszy wody, przyszedł twarz omdlałego pokropić, któremu krew ze skroni ciekła.
Strażnik dzwonił w bramie, aby kogo ze służby od infirmeryi przywołać. Chłopak się ocucił,