Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtém nadszedł mnich krzyżak, z rękami założonemi pod szkaplerz, krokiem powolnym. Stanął przed strażnikiem.
— Przybył kto? — spytał.
— Nikogo nie było!
— Żadnéj od naszych wieści?
— Niéma nic: cicho.
— Czegoś niespokój ogarnia. Na ołtarzu dziś świéce gasły same, napróżno je zapalano: zły znak.
— Widziałem ogromne stada kruków ciągnące tam! — wskazał ręką — za naszymi: i to znak nie dobry.
— Niech Pan Bóg złe odwróci — szepnął mnich — modlić się trzeba.
Pokiwali głowami, żebrak stał i milczał.
— Nie chciałem ja to mówić — odezwał się cicho — bo nie warto, ale sen miałem brzydki, gdym po burzy usnął... Śniło mi się, żem widział w polu dwieście płaszczów z krzyżami leżących, po których dzicz pląsała.
— Sny się naodwrót tłómaczą — odezwał się strażnik.
Znowu tentent się dał słyszéć: obejrzeli się wszyscy. Na koniu pianą okrytym, z włosami rozpuszczonemi, bez okrycia na głowie, jechał