Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 032.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siły: ludzka i Boża, ścierające się z sobą, aby w potokach krwi wykwitła sprawiedliwość i pomsta nad grzesznikami.
Król i cały orszak jego patrzał osłupiały.
Żaden z szeregów nie został złamany, popadały konie, obalili się ludzie, ale ściśniony tłum na ciałach ich walczył zażarcie, z gniewem, z wściekłością niewysłowioną...
Gdy las włóczni potrzaskanych zawalił ziemię, młoty i siekiery i miecze poczęły kuć po zbrojach.
Szczęk jakby olbrzymiéj kuźni, zmieszany z krzykiem bólu i tryumfu, zgonu i zemsty, to wstrząsał powietrzem, to na chwilę przycichał, aby z wzmożoną siłą się powtórzył.
Nawała Jagiełłowych chorągwi, które puściły się z góry, była tak silną, że pchnęła nieco zastęp białych rycerzy; lecz nie złamano szeregu i każdy z wojowników miał przeciwko sobie zbrojną rękę i żelazną ścianę. Konie chwyciły się za grzywy i wizgiem zwierzęcym wtórowały ludzkiemu.
Dla patrzących zdala, te tysiące, które sprzęgła namiętność do śmiertelnéj walki, wystawiały obraz zgrozy przerażający. Duchowni poklękali modląc się, słabsi zamknęli oczy, by nie widziéć tego obrazu, radzi zatulić uszy, aby ryku tego nie słyszeć.