Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ło się nieco i dało wolniejsze pole naprzeciw na strzał mały stojącemu.
Wprawdzie w starych obyczajach rycerskich zachodniéj Europy, takie przed bitwą wyzwanie na rękę bezprzykładném nie było — i być może, że ociąganie się Jagiełły powód do niego dało. Zuchwały ton, z jakim heroldowie niemal szydersko wyuczoną mowę powtórzyli, oburzył wszystkich. Królowi widomie krew uderzyła na bladą twarz, ale się rychło pohamował; inni klęli po polsku, czego Niemcy nie bardzo rozumieli, choć z miny domyślić się mogli.
Podane miecze wyciągnąwszy rękę, Jagiełło ujął spokojnie, oddając je komornikowi, co stał przy nim; pokraśniała twarz zbladła i z oczów, które ku szykom obrócił, łzy się mu rzuciły obfite.
Nikogo się nie radząc, po krótkim namyśle powołał do siebie Mężyka i mówić począł natchniony, z powagą prawdziwie królewską.
— Dzięki Bogu, w wojsku naszém na orężu nie zbywa, nie potrzebujemy go od nieprzyjaciela pożyczać, ale w pomoc dobréj sprawie, przyjmuję w imię Boże i te dwa miecze wasze, chociaż je wrogowie łaknący krwi mojéj i narodu mego przysyłają.