Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwłokę. Nie odbywał się téż jak z innych razach z ceremonią rycerską, ale z pośpiechem wielkim, tak, że ledwie król mieczem dotknąć miał czas, a było tego dosyć. Pas już opiął kto mógł i miał, a śpieszył do szeregów, aby go ochrzcić w boju.
Wojska chociaż się nie widziały jeszcze, bo zarośla, szeregi jedne drugim zakrywały, czuły się wzajem i oczekiwanie to niecierpliwość, a zajadłość mnożyło. Pod wsią Grünwaldem, gdzie Krzyżacy daléj się podsunęli, już kilku wytrzymać nie mogąc, wybiegło na harce i skruszyli pierwsze kopie, ale ich starszyzna pohamowała, czekając, aż król sam da znak do boju. W niektórych szeregach stojąc długo, poczęli się domagać hasła, ale ich do milczenia zmuszono. Król zdawał się ociągać. Myśli jego trudno było odgadnąć, być może, iż pragnął zaczepki dla uspokojenia sumienia, być może, iż natchnienie jakieś miał godziny i chwili.
Siedząc na koniach, podawało sobie rycerstwo żelazne dłonie, przysięgając: — umrzéć, lub zwyciężyć.
Napróżne były nalegania na Jagiełłę, nie odpowiadając na nie, poglądał, liczył, ważył, rozchmurzał się, zdawał ożywiać i znowu bladł i serca zdawało mu się braknąć. W istocie nie na męztwie zbywało, lecz świetnego tego rycerstwa