Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Któż ci mówi, że my się bić będziemy? — rzekł cicho.
— A po cóż stoicie w szeregach, po co w oczach nieprzyjaciela je zwiększacie?
Zmilczał zagadnięty, głowę spuściwszy, potém popatrzał na szczebioczącego chłopca.
— Zkądeś ty? — zapytał.
— Z dworu Wielkiego Mistrza! — odparło śmiało dziewczę. — Zakon mocen i silny jest, i pomścić się potrafi. A kiedyż wam łatwiéj ujść, jeśli nie w téj chwili gdy wojsko całe w szeregu oczekuje hasła, gdy nikt was gonić nie będzie śmiał, ani mógł? Dlaczego nie korzystacie z tego. Droga wolna, odźcie precz ztąd! Idźcie jakeście dali słowo.
Czech uskoczył z koniem w bok ku swoim. Ofka została w miejscu, patrzała tylko nakazującym wzrokiem. Zdawało się, że Czesi obradowali między sobą, zebrała się ich kupka i żywo rozprawiać poczęli. Jeden konia w tył nawracał, drugi parł naprzód. Trwało to dobrą chwilę, gdy Ofka ujrzała, że Czesi ruszają nie pytając nikogo i ciągną w tył niepostrzeżeni.
Dumna tém co się jéj zdawało dziełem własném, uskoczyła wnet na dawne miejsce.