Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom II 014.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie stanąć na czele naszém. Krzyżacy już gotowi, a nie godzi się by uderzyli pierwsi.
— Nie godzi mi się bardziéj jeszcze odejść bez błogosławieństwa — odpowiedział król. — Nie pójdę, nie pójdę!
Zdawało się, że ks. Bartosz jakby naumyślnie powoli bardzo mszę czytał, powoli wymawiał słowo każde, obracał się zwolna, zamyślał i stawał modląc duchem. Jagiełło téż schylony bił się w piersi i jęczał, jakby z grzechów spowiadał, choć tegoż rana spowiedź już odbywał.
Naostatek wstał król.
Dworscy już przygotowaną trzymali zbroję. Posępny jak zawsze, ale dziwnie spokojny, postępował z kaplicy ku krzakom, w których mu siedzenie naprędce zgotowano, dla uzbrojenia. Miał król na sobie kaftan i spodnie suknie, ino blach brakło. Pacholęta rzuciły się natychmiast rzemyki i sprzączki opinać.
Zbroję na ten dzień przygotowano lekką, ale z najprzedniejszéj stali i pozłocistą. W pośrodku jéj świecił krzyż. Napierśniki, nagolenniki, naramienniki, wszystko było jednakie, roboty przedziwnéj i piękne, gdyż rycerz do boju iść musi jako na uroczystość największą, a tam gdzie się święci krew i życie za sprawę Bogu miłą, sercu