Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wrót im przed nosem teraz nie czas zamykać — dodał — pełniusieńko ich wszędzie. Na Okolu w kilku domach, do których ich gospodarze puszczać nie chcieli, nie znalazłszy indziej przytułku, wparli się siłą, mocą.
Mówił jeszcze, gdy z twarzą wylękłą, wbiegł Radny Hincza Keczer i począł wołać:
— Ziemianie i rycerstwo Kraków zajmują.. Niewiadomo jacy — czyi? Najechali bez oznajmienia żadnego.. Mało tego, że Krakowscy i Sandomierscy.. alem takich ludzi widział pełno, których oczy moje nigdy tu jeszcze nie oglądały, Jacyś obcy...
Jeszcze się drzwi za nim nie zamknęły, gdy Paweł z Brzega, wsunął się zwolna, spokojniejszy pozornie od innych, lecz także chmurny i posępny.
— Wiecie? — zapytał go Amylej.
— Wiem, że miasto pełne — odezwał się Paweł. U mnie już stoją Toporczyki, a Grety gdyby Suła nie obronił, zajechaliby ją byli Różyce.. Odparł ich, komu innemu zachowując gospodę —
— Ale cóż za zjazd czy najazd? — krzyknął Wójt. — Gdzie nasz pan Albert?
— Mówią, że się wybrał do brata, do Miechowa — rzekł Paweł ramionami ruszywszy.
Veit obawiając się odpowiedzialności, dopominał rozkazów.
— Choćbym teraz na godzinę przed czasem wrota kazał zamykać — rzekł — cóż to pomoże.