Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nóżka obuta starannie i ręka biała osadzona pierścieniami, i czoło z pod białej zasłony ukazujące się po trosze i włosów sploty i kibić pasem ujęta z pod płaszczyka widna, i ruchy wdzięczne a młode, zachwycały patrzących. Szła dając im się cieszyć sobą.
W miarę, jak się uliczką posuwała w głąb ku ratuszowi, coraz większa liczba ciekawych sunęła za nią. Kurcwurst szedł z komiczną powagą, laską swą przed panią ciżbę rozpędzając.
Pierwszy, który się ośmielił wprost zbliżyć do niej i pójść za nią, był Balcer Wurm. Właśnie jego sklep jedwabiów mijała, gdy zdawszy go na pomocnika, wyszedł witając Gretę. — Chciał ją też do siebie zaprosić. —
— Jeśli nie dla czego innego, piękna Greto — rzekł do niej, — wstąpić do mnie warto, aby zobaczyć samt cudowny, który wczoraj dopiero przywieziono, którego nie widział nikt jeszcze, nikt nie ma. Nic miększego, milszego w dotknięciu, piękniejszego dla oka nie ma na świecie, a składa się tak na sukni, że ją do królewskiego płaszcza podobną czyni.
— Drogie takie materje nie dla biednej jak ja wdowy, — odparła szydersko Greta. — Chybabym kupiła na ofiarę do kościoła Panny Maryi za duszę nieboszczyka męża mojego.. Właśnie mam na myśli tę fundację...