Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby nie obudzić łakomstwa i nie narazić na zdzierstwo. Chowano co najdroższe rzeazy po skrytkach, ale usłużni pośrednicy wiedzieli dokąd kupującego prowadzić.
Sklepów z suknami i tkaninami niemieckiemi i hollenderskiemi było pono najwięcej w tym rzędzie, ale razem i włoskich jedwabiów wiele i tkanin z koziej wełny na włosiennice przeznaczonych, które na gołem ciele noszono, i w które się pobożni zaopatrywali.
W innych ławkach siedzieli złotnicy i ci, co cynowe i miedziane sprzedawali naczynia, paciorki weneckie, pierścienie, pasy, kolce i t. p.
Targ o każdą rzecz naówczas inaczej się odbywał, kupowano na długie trwanie, z rozmysłem, spierano się długo, rozpatrywano bacznie, o cenę umawiano uparcie, tak, że w uliczce dzielącej sklepy, żwawe często odbywały się sceny, gdy kupujący już odchodził, a czeladź sklepowa niemal gwałtem nazad za rękawy do siebie ciągnęła.
Gwar nie dawał się tu dobrze rozsłuchać, bo ówczesne przekupki już były tak wymowne i krzykliwe, jak dzisiejsze, a swoboda mowy większa była. Dowcipowano drwiąc sobie gwoli słuchającej gawiedzi.
Mała ta, ciasna uliczka, którą często ogromne wozy kupieckie zawalały, bo dla bezpieczeństwa zajeżdżały tu nim towar złożyły albo go się