Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

więcej bać potrzeba. Niewiedzieć co to jest, ale Pan Bóg im siły i rozumu więcej niż dużym daje. Z siłą i rozumem to bodaj jak z piwem, póki miarka go jest, mocne, — wody podlawszy zrobi się półtorej lub dwie, ale cienkuszu.
Paweł dziwował się i cieszył porównaniu i rozumowi.
— Różnie bywa — dodał — są i olbrzymy silne.
— No — a ja karłów się gorzej boję — mówiła Greta. — Ten Łoktek to czarodziej.. Gdy mu się już udało, nie mając ludzi, ni pieniędzy tyle kraju zdobyć — dostanie się i do Krakowa.
Rzeźnik spojrzał na synowicę, czy istotnie myślała tak, jak mówiła, czy sobie z Marcika żarty stroiła. Wdówka powtórzyła raz jeszcze swoje. Marcik zbliżył mu się do ucha i spytał.
— Cóż więc? co?
— A, nic. — To jest, com mówił, — odpowiedział Paweł. — Pierwsi być nie chcemy.
Pochylił się do ucha Suły:
— Tak starszyzna uradziła.
Suła mu nawzajem szepnął do ucha.
— Starszyznie wiecie kto doradził z wielkiej mądrości swej? Ks. Biskup Muskata. Ho! ho, znamy go, i wiemy z kim trzyma. Ale choć mitrę ma na głowie niech się dobrze zawaruje, aby mu ona nie spadła i żeby jak Paweł nie siedział