Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom I 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jasne odbijało się na bogatych jej sprzętach. W środku stał właśnie jakby oczekując na przybywającego mężczyzna w czarnej, długiej sukni zwierzchniej, w krótszej pod spodem łańcuchem przepasanej z pańską postawą, dumną, z twarzą surową i brwiami rozrosłemi najeżoną.
Był to Wójt dziedziczny miasta Krakowa Albert. Znać w nim było, że się tu czuł panem, nawet z powitania gościa, który mu się nizko pokłonił, a ledwie skinieniem głowy i pół uśmiechem był wynagrodzony.
Twarz pana Wójta, mimo tej powagi i dumy, miała w sobie coś niespokojnego, czego pokryć obojętnością nie umiała.
W tej chwili może nie czuł się tak silnym jak okazać pragnął. Puszył się też tem mocniej.
Rysy twarzy dosyć regularnie już wiek dojrzały i życie znacznie poszczerbiło. Około oczów gromadziły się zmarszczki i fałdy, przy ustach pozapadały policzki, na czole występowały naprężone żyły. Ognia jednak i żywości było jeszcze dosyć na tem obliczu namiętnem, energją wielką napiętnowanem. Patrzał bystro tak jakby mógł z samego wnijścia i twarzy gościa wyczytać co przynosił.
Izba, w której się znajdowali, była razem sypialnią Wójta i jego ulubioną komorą. W rogu stało łoże rzeźbione, ze słupkami i zasłonami jedwabnemi, a na niem pościel miękka i wygodna