Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 180.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obsypali Bolesław i Leszek, niewdzięczni a prawa tu niemający...
Więc wojna ztąd i rozlew niewinnej krwi chrześciańskiej przyjść musi; bo pan nasz prawy, któremu my wierni jesteśmy wszyscy i wiary dochowamy, jako całe życie praw swych bronił i nieustraszony był, tak się też strwożyć nie da i bez walki odegnać.
— Miłościwy panie, — dodał stary Żegota — Pomyślcie sami cobyście czynili, gdyby wam po przodkach odziedziczoną dzielnicę waszą wydrzeć chciano? Bronili byście ojcowizny do ostatniej kropli krwi, — tak też pan nasz będzie jej strzegł i walczył za nią.
— A że zdolnym jest obronić się, — rzekł Mszczuj Jastrzębiec, — W. miłość to wiesz boś a nim walczył.
Na wspomnienie to swej niewoli młodzieńczej, książe Bolesław zarumienił się, a Jastrzębca nieopatrznego gorączkę (jak oni wszyscy rodem bywają), że się wyrwał ze słowem gorzkiem, wnet drudzy odciągnęli, mówić mu już nie dając.
Bolesław czerwienił się i blednął.
— Jam ci tu przyszedł po samowoli — odezwał się. — Ciągniono mnie i wciągnięto zapewniając, że ziemie wszystkie chcą tego. Jeżeli kto winien, to mieszczanie krakowscy i Wójt ich, bo ten mi ręczył, że z wolą wszystkich przybywał do mnie...