Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzia, a dopraszają się u księcia łaskawego ucha i rozmowy.
Ks. Bolesław już poniekąd był przygotowany. Rycerstwu odmówić do siebie przestępu nie mógł. Kazano tylko czeladzi za wrotami pozostać, a przybyłych ziemian wpuszczono.
Poczęli tedy wolnym krokiem wjeżdżać mężowie poważni, sędziwi, lat dojrzałych, — wyznaczeni znać do stawienia się przed księciem, strojni wytwornie, na koniach pięknych. Żaden królewski dwór nie powstydziłby się był tak pięknego orszaku.
Przy kazdym prawie jechało pacholę z tarczą, na której zawołania miały godła swe malowane, albo z kruszcu wysadzane.
Jechał przodem Żegota Toporczyk, rycerz mężny i sławny, wiodąc za sobą innych swego rodu, ludzi z obliczami pańskiemi, wojowniczej postawy. Za nim postępowali Trepkowie, będący u ks. Władysława w zachowaniu wielkiem, za niemi Jaksy Gryfy z Ratuldem, mężem wiekowym, ale jak dąb czerstwym i silnym; Jastrzębiec Mszczuj podkomorzy krakowski wiodący swoich ile ich było w tej ziemi i z Mazowsza kilku. Jechał dalej Petrosław Lis ze Mstyczowa, a przy nim młody jeszcze Prandota z Koziegłów i Sreniawici krakowscy i sieradzcy, a między niemi Kmitowie. Dalej Nałęcze choć w niewielkiej liczbie, bo z tych dużo za śmierć Przemysławową pokutowało i Ab-