Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zołnierz rozproszony po mieście oddawna ubezpieczony, zleniwiały odgłosem trąby wołającej na gwałt — zerwał się spłoszony.
Rozruch powstał, jakby już nieprzyjaciel był w mieście. — Od wrót jak błyskawica popłoch szedł do rynku. Kramy i ławki z krzykiem zamykać zaczęto, ludzie biegali bez tchu, nikt nie wiedział co się stało.
Strach był tem większy.
Od księcia oklep na koniach, bez nakrycia na głowach, bez zbroi dworzanie popędzili ku wrotom.
W rynku wołano, iż Łoktek już stoi we wrotach. Tylko co we dzwony na gwałt nie uderzono.
Ks. Bolesław zbroję sobie podawać kazał, choć prawie pewien był, iż nadjechali ziemianie.
W ulicach wołano na żołnierzy i trąbiono, wypadali z szynków bezprzytomni biegnąc po oręż, którego nie mieli przy sobie.
Tym czasem dwa oddziały, co się razem do dwojga bram zbliżyły, nie okazując żadnych nieprzyjacielskich usposobień, stanęły na strzał z kuszy przed wrotami i herold wyjechał wołając, że rozmowy żądają.
Ludzie na straży poznali, iż Łoktkowy był, bo miał orła jego na piersiach.
Nie było się komu z nim rozmówić, póki Fuld i Lassota nie przybyli.
Tym oświadczyli spokojnie, iż ziemianami są krakowskiemi, z Sandomierza, Kujaw, Siera-