Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 172.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Blady i drżący zaszedł mu drogę Biskup.
— Uchodzić muszę — zawołał głosem słabym, — gdy mnie tu pochwycą, życia nie jestem pewny.
— Dokąd? — spytał Albert, który byłby go rad jako pośrednika zatrzymał. — Oddziały Łoktkowe po okolicach plądrują. Tu wam bezpieczniej — obronić możecie nas i siebie!
Wójt wnet pomiarkowawszy się, poprawił.
— Nic nam jeszcze nie grozi!
— Wszystko! — przerwał mu Biskup zrozpaczony. — Wracam od księcia — on wojować nie chce, nie myśli. Na Ślązk powróci.
Wójt stał jak skamieniały.
— Ojcze — odezwał się z boleścią — ojcze! choć wy nas nie opuszczajcie!
Muskata się cofnął na krok.
— Ja nie mam siły — rzekł zimno. — Nie mogę nic! Dajcie mi sposób ujścia ztąd. Tu się straszne gotują rzeczy! Przeciwko mnie są wszyscy — jam bezsilny!
Niespokojny Biskup zawrócił się nazad ku izbie, z której był wyszedł — powtarzając: Uchodzić — uchodzić muszę!
Zdejmował z siebie suknię rękami drżącemi, patrzał na sługi szukając w nich pomocy, głosu mu brakło, oczy zachodziły łzami.
— Antychryst powraca! — mówił cicho. — Uchodzić — — —