Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w najwyższem miejscu i gdy rozedniało, mogli już ci co posłali, widzieć jaki los ich spotkał.
Tak ta noc trwogi i nadziei przeszła na zamku, a gdy książe Bolesław o niczem nie wiedzący wstał rano, Fuld mu przyszedł opowiedzieć, jak nieszczęśliwie probowano dostać Wawelu i sromotnie uchodzić musiano.
Przywołany Wójt Albert, składał winę całą na innych, sam się nie przyznając ani do tego napadu, ani do świadomości jego.
Następnego dnia posłaniec od brata Henryka przybył z ostrzeżeniem do niego, iż wszyscy ziemianie, nie wyjmując krakowskich w obozie ks. Władysława gromadnie się stawili.
Z tą wiadomością Albert do Ślązaka nie spieszył. Natychmiast radnych kazał na ratusz wołać, których Viertelnicy niemal gwałtem z domów porwanych pędzili.
W ostatnich tygodniach trwogi i niepewności Wójt posiwiał był nagle, zestarzał, żółć mu zalała twarz, oczy patrzały dziko. Przybywający z kolei zastali go spartego na stole, pogrążonego w myślach i słowa z niego dobyć nie mogli.
Stali już przed nim obaj Wójtowie wybrani przez mieszczan, Ortlieb i Petzold, radni Jaśko, Tylman, Brant, Winbold i Paweł z Brzega.
Z postawy i wejrzeń ich widać było, że wszyscy przybyli z troską nie małą — a nie bardzo byli ze sobą zgodni. Paweł z Brzega, Hincza Keczer