Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kogo nie było na wrotach, a do niego nikt wychodzić nie chciał.
Książe Bolesław na dworze Alberta siedział wygodnie u dobrze zastawionego stołu, śmiejąc się, żartując, pewien, że mu lada chwila znać dadzą, aby jechał na zamek.
Niespodziany wypadek zatruł mu to ucztowanie.
Nie wiedzący o niczem, co się działo w Krakowie, przybył do Łoktka Wincenty z Szamotuł rano po zajęciu miasta. Tu dopiero u wrót się dowiedział, że Bolesław Ślązki w niem się znajdował. Przybywał ze znacznym oddziałem, po pańsku — i Ślązacy zobaczywszy go, a domyślając się z kim trzymał i do kogo jechał, otoczyli i uwięzić chcieli.
Z Szamotulskim sprawa była nie łatwa, on i ludzie jego wzięli się do mieczów i do obuchów. Tumult się stał u wrót, sam Wójt nadbiegł niespokojny zobaczyć, co się tam działo.
Wielkopolanin szalał, łajał i gawiedź krwawił, rozpędzał. Wójt znając go i wiedząc, jaki wpływ miał, krzyknął na Ślązaków, aby odstąpili, a sam zabrawszy Wincentego powiódł go na rozmowę do księcia.
Bynajmniej nie zlękniony Szamotulski samotrzeć ruszył z Albertem do jego domu.
Książe Bolesław jeszcze za stołem siedział,