Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

część mu towarzyszyła. Na szkarłatami wysłanym wozie podjechał pod wrota wielkie.
Krucyfer wołał, aby je otwierano. Tuż za wozem szedł oddział ślązaków. Wszczęło się, pokrzykiwanie: — Otwierać biskupowi.
Kasztelan się pokazał na wyżkach.
— Ani księdzu Biskupowi, ani nikomu wrota się, nie otworzą, — odezwał się spokojnie. Wiemy z kim Biskup trzyma i co myśli. Jedźcie z Bogiem.
Kanonik Frejer kapelan biskupi podpadł na koniu bardzo gwałtownie, grożąc amathemą, bo nikt nie miał prawa Biskupowi do kościoła jego drogi tamować.
Wołanie to nic nie sprawiło. Kasztelan odrzekł krótko i sucho.
— Jedźcie z Bogiem.. rozprawiemy się gdzieindziej.
Stali tak z wozem, z krzyżem dobrą chwilę, napróżno się zmagając na groźby, aż od Wójta nadjechał Herold z chorągwią i orłem ślązkim na piersiach, w kapie, z trąbą, domagając się, aby go jako posła puszczono do księżnej Jadwigi.
Odparto go tem, że w żadne rozmowy księżna wdawać się nie chce z najeźdźcami.
Łajano się jak zwykle po niemiecku i po polsku; godzina upłynęła próżno i Biskup z krucyfiksem musiał na swój dwór z niczem powracać. Na Herolda, gdy odjeżdżał, kamieniami sypnięto.
Nadbiegł Wójt sam, ale po czasie, gdy ni-