Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niektórzy grozili pożogą, rzezią i śmiercią.
Pakosław dał im krzyczeć nie odpowiadając, zwrócił się do Wójta z pięścią ściśniętą.
— Ty, zdrajco podły — zawołał — szubienica cię czeka!
Spojrzał z góry dumnie na Ślązaków i nie zważając na wrzawę zszedł z wyżek.
Ludzie na wrotach stojący poczęli kusze nastawiwszy odgrażać się, że strzelać będą.
Nie przygotowani do boju Ślązacy, cofnęli się nieco. Albert blady niespokojny, w miejscu z koniem się poruszał, chcąc męztwo okazać. Herold trąbił znowu wyzywając na rozmowę, ale Pakosław nie wyszedł więcej, a Marcik wylazłszy na wyżki od ostatnich słów począł besztać niemców, plunął na Wójta i — precz zszedł.
Ślązacy jeszcze się burzyli i namyślali, a tu wieczór nadchodził ciemny. Rzucili się do wrót, cisnęli na nich gradem przygotowanych kamieni i kilka bełtów puszczono.. Musieli ustąpić.
Naradzano się w kupie z Wójtem, który wołał ze śmiechem udanym.
— Jutro oni będą pokorniejsi.
Rozstawiono z dala straże i Fuld z Wójtem zasępionym nazad pokłusował do miasta.
Zawiodła go nadzieja, był bowiem pewien, że zamek niespodzianie napadnięty się podda. Siłą go brać nie było łatwo.
Bolesław Opolski obrany pan nowy z dobrą