Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzu słychać było wołania — księżna wróciła do kaplicy i klękła na modlitwę.
Ślązacy z Albertem obrachowali byli, iż z nienacka do zamku przypaść, nimby się tam opamiętano i zebrano do odporu, było dla nich najkorzystniej.. Główne oddziały mało co się zatrzymawszy w rynku, ciągnęły z Fuldem dowódzcą i Wójtem Albertem ku wrotom.
Wójt w szatach paradnych, po rycersku przystrojony, z pychą wielką wiódł ślązkiego dowódzcę. Wybrali do swego orszaku ludzi najlepiej uzbrojonych, w błyszczących pancerzach, kuszowników niemieckich, i najzuchwalszą gawiedź, która łatwem do miasta wkroczeniem uzuchwalona szła wykrzykując i odgrażając się napastliwie i tłumnie.
Albert sam stanął naprzeciw wrót wołając, aby je otwierano.
Pakosław wystąpił przeciwko niemu na wyżki i pochylił się grubjańsko krzycząc na Wójta, który zaczerwieniony z gniewu podniósł głowę.
— Skończyło się panowanie wasze! skończyło — krzyknął Albert. — Wrota otwierać! Poddawajcie się! Obrany jest pan nowy, książę Opolski, który miasto zajął.
Chcecie-li z życiem ujść, — nie zwłóczcie. — Wrota otwierać!!
Inni za nim po niemiecku zaczęli wrzeszczeć: — wrota otwierać!