Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chcecie? — pocoście tu przyszli! — Miłośników i druhów dosyć macie, — jam dla was zastary — kogóż mam wam dać?
Greta w boki się wzięła.
— Marcik Suła z zamku, wczoraj był u mnie — rzekła. — Wyszedł późno, sam, w ulicy zginął — na zamku go nie ma. — Jestto ulubiony księcia sługa...
— A ja mam wiedzieć, gdzie się zapił i leży? — zawołał Wójt gniewnie. — Co mnie taka szuja obchodzi? Mnie?? Spytajcie Veita i Viertelników.
Greta piorunującemi oczyma go mierzyła, — trzęsąc się z gniewu...
— Wójcie Albercie — rzekła dobitnie, — wy najlepiej wiecie, gdzie ten człowiek się podział. — Stało się z nim co — na was to spadnie!
— Ja mam za pijanicę i zbójów a włóczęgów, co się po mieście mojem tułają, odpowiadać? obruszył się Wójt. — Choćby i sto razy sługą książęcym był — co mnie do niego? — Niech na miasto po nocach, po szynkach się nie włóczy! — To mówiąc Wójt, poszedł do stołu, odwrócił się od wdowy, i chciał jej okazać, że dłużej z nią rozmawiać nie myśli. — Greta śmiała była i uparta.
— Ja was za nim proszę! — dodała głosem nie pokornym, ale nakazującym. — Ja proszę was, Wójcie Albercie. — Wy wiecie, co się z nim stało. Zabito go?