Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechże się ja z nim nie spotkam na polu gdzie, bo mu brzuch rozporę.
Królewicz rad był niezmiernie, a gdy się przyszło wybierać, nie dopuścił, inaczéj jechać tylko z wielką częścią dworu swojego, z trębaczami, chorągwią i zwykłemi okrzyki. Zdało mu mu się, że Judę przerazi i rychléj coś z niego wyciśnie. Magnus napróżno namawiał, by w kilka koni, po cichu odbyć tę wycieczkę, uparł się królewicz i na swojém postawił.
Ruszyli tedy z tą gromadą wrzaskliwą, królewicz odziany w co miał najlepszego. Magnus jak stał, Dobek we zbroi, dwu podkomorzych z łańcuchami na szyjach pozłocistemi.
Marko w podsieni stojąc klął i pięści ukazywał zdala. Inni mieli z rady jego korzystać!
— Tak na świecie zawsze — szeptał — że kto zgotuje, ten nie jé.
Wycieczka do Natana nikomu zbyt miłą nie była. Magnus choć żydem się opiekując, wysysał z niego co mógł, ocierać się jednak o niewiernego nie lubił. Żydów obawiano się powszechnie jako czarnoksiężników, mających stosunki z siłą nieczystą, wstręt miano do wszystkiego, co ich otaczało, oprócz pieniędzy, do których czary nie przylegały.
Unikał każdy progu ich i dotknięcia; żydzi téż unikali zarówno stosunków ze światem wedle ich pojęć nieczystym i pogańskim (czcicieli gwiazd)