Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiecie co to za lud. Poganie są okrutni; pójdą oni dziś z wami, jutro na was, a wiary nie strzymają nikomu.
— Co? podchwycił Sobiejucha — ja ich znam. Szkalują ich, żołnierze dobrzy, ludzie nie źli, jak słowo dadzą, strzymają. Prawda że łupią, a któryż wojak nie łupi? na to wojna.
— Znasz ich? zawołał Zbigniew, jedź zaraz na Pomorze, do Gniewomira, do innych, jednaj ich dla mnie.
Marko stanął jak wryty, we włosach ręką przebierając, zafrasował się.
— Ja ich znam — rzekł — niema wątpliwości, nikt na świecie lepiéj ich nademnie znać nie może, a no jechać tam niepodobna mi. Ząb mają do mnie, powaśniłem się z niemi i ubiłem kilku, a krwi oni nie darują. Znajdziemy takich co do nich pojadą.
Dobek radził z Krakowskiego ludzi ściągnąć, gdzie lud był ochoczy i raźny, Czesi swoich stręczyli — i — nim dzień zaświtał wyprawiono posły na wsze strony potajemnie, Magnusowi nie mówiąc słowa.