Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ani królów waszych, ani królestwa waszego dziejów i spraw nie znam — kończył opat. — Tyle moich uszu doszło, iż mieliście zuchwałego pana, który się na swojego ojca duchownego porwał i zamordował go; że z Rzymu Ojciec nasz, interdykt rzucił na królestwo wasze, iż korony pozbawiono panującego, a ta się pono z woli Ojca naszego biskupa rzymskiego, czy cesarza, dostała czeskiemu królowi.
Dobek ramionami ruszył.
— Niechże mnie przewielebność wasza posłucha — rzekł powolnie — ja wszystko, jak umiem opowiem. Prawda to jest żeśmy króla mieli, który jak rycerzem był wielkim, tak niepohamowanym i zuchwałym, bo ani królów swych braci za równych, ani Papieża, ani cesarza za wyższych nad siebie mieć nie chciał. Zabił on biskupa naszego, męża świątobliwego, który mu grzéchy jego na oczy wyrzucał, ale potém sam z kraju uchodzić musiał. Ulitował się przecie Papież rzymski nad nami, brat króla, choć nie koronowany, królestwo dzierży, przecie dla nas królem jest.
Synem jego pierworodnym ten oto Zbigniew, po którego my przybyliśmy.
— Ale dziecięciem nieprawém — wtrącił opat.
— Jako żywo — odparł Dobek — my téj różnicy nie znamy. Dawnym obyczajem naszym domowym, wziął Władysław pan nasz żonę, krewną moją, Hannę, żył z nią jako z małżonką,