Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 033.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.


W wielkiéj izbie na dole, w któréj gości zwykli byli przyjmować zakonnicy, zdawna tak tłumno i huczno nie było jak tego wieczora.
Przy blasku kilku kaganków, widać było kilkunastu zbrojnych ludzi, którzy stali, oczekując, pozdejmowawszy hełmy z głów oblanych potem i z kurzawy twarz i odzieże swe ocierali.
Byli to tylko co przybyli goście, do których biegł królewicz. Zatrzymano go jednak, drzwi pozamykawszy i sam opat miał go tu wprowadzić. Napróżno się zżymał i wyrywał, uledz musiał, choć złość nim miotała.
Czesi i Polanie czekali z równą niecierpliwością, jak on się ku nim wyrywał. Na twarzach ich widać było radość, że się nareszcie do celu podróży dobili i postawili na swojém. Mężowie