Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bracie Łukaszu, dla ciebie to wszystko dobre, ale nie dla mnie, nie dla mnie. Mnie należało i należy panowanie, mnie wydarto ziemie moje, imię moje, godność moją, starszeństwo moje, cześć matki, prawo, własność... wszystko.
Brat Łukasz wstał, stanął przed mówiącym i przypatrywał mu się bacznie.
— A nie powinniścież Bogu dziękować, że wam, jak drugim, życia albo oczów nie wydarto?
Podniósł głowę z groźném wejrzeniem królewicz.
— Tyś małe człecze — krzyknął — tyś się gdzieś rodził w ubogiéj chacie; tobie przystało za wszystko dziękować, boś ty nie miał nic; a ja się burzę, bo mi wydarto wszystko! Dosyć tego!
— Zaraz zadzwonią na chór wieczorny — rzekł Łukasz — chodźmyż już.
— Idź — jam chory, zostanę w ogrodzie, rzekł na ręku się podpierając królewicz.
— Bez was nie godzi mi się.
— Boście do mnie łańcuszkiem przykuci, stróż mój — zaśmiał się królewicz. Weź że mnie siłą, nie chcę i nie idę.
— Siły nie mam, a gdybym ją i miał nie użyłbym — rzekł Łukasz.
— Widzisz żeś stworzony do niewoli — zaśmiał się złośliwie drugi. Ja, gdybym mógł, gdyby się to na co zdało, choć cię lubię, zdusiłbym cię jak