Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z nas tu wszystkich żaden nad nim siły nie ma, jednemu Skarbimierzowi wierzy i czasem go słucha. Gdybyście jego z sobą jako posła do cesarza zabrali, a napatrzył się tam siły i potęgi pana, Henrykby go może darami i łaskawością mógł zjednać. Kto wie, możeby na jaką przystali ugodę. Danina mała jest a spokój drogi.
Tak nic nie uczyniwszy, Groicz nazajutrz o świcie, gdy do pożegnania przyszło, rzekł.
— Miłościwy panie, gdy odpowiedź waszą casarzowi odniosę, boję się, iż mi wiary nie da. Wyprawcie posła ze mną od siebie, któryby sam wolę waszą oświadczył. Palatyn Skarbimierz ma pewne zaufanie wasze, każcie mu jechać ze mną.
— Prawa to ręka moja — odparł Bolko — niechętnie ją i na jeden dzień odjąć dam sobie. Ale trzebali — powolnym będę, pojedzie z wami.
Stało się więc jak Borzywój podszepnął po cichu, Skarbimierz we dwadzieścia najlepszych ludzi i koni wybrał się natychmiast z Groiczem.
Pożegnali się rycersko, król wesoło sobie żartował z własnego wojska i z ufców Henryka, a dobréj myśli był, jakby po odniesioném zwycięztwie.
W podróży dwaj wodzowie nieprzyjacielscy zbliżyli się nieco ku sobie, a Groicz mimowoli może wydał z wielkiém znużeniem.
Gdy lepiéj poznał Skarbimierza, przekonał się, że był za twardym do ujęcia, za dumnym do zła-