Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 133.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mień usunął i odleciało wapno; zawisł jaki hak żelazny, na którym sterczał pocisk bezsilny.
Tam gdzie wewnątrz uszkodzone były mury, widziano już krzątającą się ludność, która kamień, ziemię, drzewo przynosiła dla naprawy.
Cesarz z własnéj myśli, wysłał dwu zakładników do miasta, wprzódy ich przed siebie ka awszy przywołać, i groźnie im w swéj obecności przez woźnego zapowiedziawszy, aby swych mieszczan do poddania się skłonili, gdyż inaczéj rękawicy nie da cesarz, w pień każe wyciąć mieszkańców i gród obróci w perzynę.
Odprowadzono ku bramie głównéj syna Wojsławowego z towarzyszem, którzy uprosili, że im i zwłoki zabitych zabrać z sobą dozwolono.
Gdy z wozem, na którym okryte sukna kawałem trupy zakładników spoczywały, zbliżyli się do głównéj bramy, Wojsław wyjrzał sam, lecz się zrazu zdrady lękał i otwierać nie kazał. Dopiero gdy cesarscy dobrze się oddalili, furtę otwarto i wpuszczono ocalonych. Wojsław syna objął, długo z uścisku nie puszczając i słowa rzec nie umiejąc. Nadbiegli i drudzy z jękiem a narzekaniem wnosząc trupy, za któremi wnet się wrota zamknęły i gród umilkł. Żaden się jęk już nie dobył z niego.
W obozie cesarskim naradzano się niemal noc całą, a nie przyszło do żadnéj zgody i postanowienia. Gdy dobrze rozedniało poczęto się ruszać,