Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gniew podnosząc się zobaczył jeńca, i zdjęty trwogą nową, trząść się począł cały.
Przy wysłańcu tym, który do drużyny jego należał, znaleziono w kaftan wszyty kawałek karty pargaminowéj, list pod pieczęcią książęcą.
Przywołany kanclerz odczytał go Bolkowi. Zawarte w nim były skazówki dla nieprzyjaciół jak i gdzie na króla napaść mieli. Dowody zdrady, gdyby jeszcze potrzebne były, mnożyły się cudownie, dla potępienia Zbigniewa. Trzymając kartę w ręku, kazał Bolko przywieść brata przed siebie, a gdy się wybladły zbliżył, potrząsł nią nad głową jego i rzucił z gniewem pod nogi.
— Wzywałeś Sądu Bożego świętokradzko — zawołał — gdy jawna jest niepoczciwość twoja! Bóg i ludzie cię osądzili!
W tém dokoła z wrzaskiem zawołano po kilkakroć.
— Głowę dać winien! Nie żywić go! zabić! zabić!
Jak nieprzytomny, chwiejąc się na nogach stał Zbigniew nie odzywając się już. Karta jego własna świadczyła, że z Bożego Sądu uczynił igraszkę. Na gardło mu godzono, siły w nim omdlewały, wołanie krwawe w uszach tętniało, zdając się co chwila grozić śmiercią.
Król stał gniewny, lecz zarazem hamując się widocznie. Ci co go znali, po ruszających się zwolna wargach poznali, iż modlitwę odmawiał,