Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.


Czarna jak przepaść niezgłębiona była noc jesienna. Królewicz, którego teraz i królem już zwano, bo sam jeden panował, z nikim nie dzieląc władzy — stał obozem pod Wieleniem.
Wojsko spoczywało znużone, ale czujność była wielka, nie zasypiała starszyzna. Bolko nauczył jéj pilności téj, bo sam najpilniejszym był.
Ogniska przygasić nakazano, straże gęste chodziły po obozie, w namiocie pańskim ulubieńcy jego Skarbimierz i Żelisław dotrzymywali czuwającemu Bolesławowi. Zniżonemi głosy rozmawiano pocichu.
Namiot królewski nielepszym był od tych, w których starszyzna jego noclegowała. Na dworze swym lubił Bolko wystawę, ale wygodami w pochodzie, w obozie pogardzał. W jednéj zbroi