Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biskupa zalecił biskupowi Baldwinowi, by ratował zwyciężonego. Postanowiono przez teścia Światopełka, przez duchownych wymódz na Bolesławie, by wojewodów głosu nie słuchał i miłosiernym był bratu.
Z zamku Łęczyckiego, kędy cokolwiek spoczywano, zabierał się Bolko cios ostatni zadać Zbigniewowi, gdy jednego rana, po mszy świętéj ujrzał uroczyście wchodzących do izby, w któréj się z wojewodami naradzał, arcybiskupa Marcina, biskupa Baldwina z prałatami kilku i Światopełka ze swym dworem.
Z wnijścia ich domyślać się było można, że szli z poselstwem jakiemś i prośbą. Starszyzna domyśliła się łatwo o co szło opiekunowi dawnemu Zbigniewa.
— Synu mój — odezwał się do całującego drżącą rękę jego Bolesława, O. Marcin — synu mój, witam cię słowami ewangelii: czyńcie miłosierdzie jako pożądacie, aby ono wam uczynioném było. Modlimy się codziennie słowy Chrystusowemi: — Odpuść nam winy nasze, jako my je odpuszczamy naszym winowajcom.
Spojrzał arcybiskup na zarumienionego królewicza, a biskup Baldwin zawtórował słowy:
— Chrystus pan zbójcom swoim na krzyżu przebaczył i dał nam przykład, który przykazaniem miłosierdzia jest!