Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pomorców trzeba sojuszem pociągnąć a nie siłą — rzekł — my im rady nie damy. Nie pokonało ich cesarstwo.
— Cesarz miał wielu innych nieprzyjaciół i zachodów, — mówił Wojsław, ziemie te z prawa do nas należą z dawien dawna, nasze są.
Po Pomorcach Borzywojowi pomagać musiemy.
— Jemu? — krzyknął Zbigniew — Ja! jemu! — Borzywoja znać nie chcę!
— Zatém z nami nie trzymacie, i jesteście przeciw nam — odezwał się Wojsław.
— Jam tak dobry jak i Bolko — przerwał Zbigniew. Dlaczego ja mam iść z nim nie on ze mną? — Ja starszym jestem.
— Miłościwy książe — powoli począł Wojsław. Oto już lat bodaj pięć dobiega jak czekamy abyście zbroję wzięli i oręż a szli wojować.
Trudno było iść z wami, gdyście się ruszać nie chcieli.
— Czy z tém was tu w poselstwie zesłano, abyście mi plwali w oczy, na moich śmieciach! — zawołał Zbigniew ze złością.
— Nie, ale żebym powiedział prawdę i żądał od was, prawdy — odparł powolnie i cierpliwie Wojsław.
Książę zwrócił się do stojącego przy sobie Benna i śmiać się do niego począł szydersko.
— Hę? — prawdy ci się zachciało, ty, sta-