Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który pełen był złotych i srebrnych naczyń, opon i wszelkiego sprzętu drogiego.
Nadbiegający późniéj poodrywali boczne opony i gmach stanął na przestrzał otwarty...
Pustoszyła go garść zwycięzców.
Zaledwie ci co zdobyli świątynię mieli czas ujść z niéj, gdy już płomię obalonego ołtarza poczęło chwytać szaty na trupach, a wiatr rozdymający ogień niósł go po gmachu całym. Zaczęły płonąć słupy i ściana tylna, suche drzewo smolne gorzało szybko i ogień pnąc się po niem dachu już sięgał.
Obciążeni łupami musieli co prędzéj unosić życie z płomieni, które szérzyły się, obejmowały wszystko i jednym stosem czyniły olbrzymią budowę.
Wyschłe słupy przepalone od dołu, wnet się chwiać poczęły i gdy dwa z nich przejadł ogień, ciężki dach z belkami; z ogromnym łoskotem runął pokrywając sobą trupy, krew przelaną, posąg Trygłowa i straszne owo pobojowisko.
Rozpryśnięte iskry niosły się ztąd na dachy domostwa dokoła, w których dokazywali żołnierze.
Wybiegały z nich jęcząc pół nagie niewiasty i padały sznurami za szyje chwycone. Innych niemiłosiernie dobijano.
Był to straszny odwet za krwawe spustoszenia osad polańskich na granicach.