Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedmieściach, otworem stojące domy, wabiły więcéj żołnierzy. Szał opanował ich jakiś.
W pośrodku przedmieścia na pagórku wyniosłym stał okazały gmach z drzewa, na ogromnych słupach wzniesiony, szkarłatną barwą malowany, oponami obwieszony do koła.
Była to Świątynia pogańska Trygława, czczonego przez Pomorców, do któréj z dalekich stron ludy po wyrocznie chodziły.
Tu także dopadł oddział jeden, spodziewając się największego łupu, lecz u parkanów opasujących budynek tłum guślarzy, wieszczków, posługaczy ściśnięty rozpaczliwie swiętości swych bronił. W ciasnych wrotach z dzidami i toporami rozwścieczeni stali starce, kobiety, młodzież, i rzucając się na miecze Polan, chwytali je gołemi rękami, krwawiąc się i rzeżąc, byle oręż wyrwać nieprzyjacielowi. Drudzy jeźdzców z koni ściągali, lub bezbronni kąsali i rwali ich jak zwierzęta dzikie.
Parkan drewniany, który dokoła obwodził świątynię, gdy go przéć i rąbać poczęto, obalił się w końcu, przygniatając sobą część obrońców.
Gdy ten pas rozerwany został i padł, reszta ludu stanęła w progach świątyni z tąż samą broniąc jéj zawziętością. Tu bój był najstraszniejszy, bo z jednemi przed sobą stojącemi, z drugiemi którzy zewnątrz oblegali walczyć musiano.
Wśród walki téj jedna z opon, które jeszcze