Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 009.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.



Już przepływali Bolesławowi Persantę, gdy miasto się budzić zaczęło.
Dwa pułki zostawiwszy w odwodzie za sobą z resztą Bolko się rzucił na ludne, szerokie przedmieścia. Mieszkańcy, których ta napaść niespodziana schwyciła na poły rozespanych, ani wiedzieli zrazu co zagrażało, ani się bronić mogli.
Niewysłowiona trwoga opanowała ludność. Bezbronne, otworem stało wszystko, domostwa malowane, izby i szopy kupi różnéj i sprzętu pełne, ludzie w gzłach, pół nadzy zrywający się ze snu; targowice bogate, jakie tylko nad morzem widzieć można, żelazo, kruszec, skóry stosami i kupami.
Skarbimierz z małym oddziałem, minąwszy przedmieścia, wprost puścił się na najbliższą bra-