Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 203.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cznie trwogi ujęła, bo na jego ramiona król mógł złożyć staranie o obronę.
Wojewoda umiał dobrze w pańską myśl ugodzić, zarówno rozdrażnić go i ułagodzić. Królowa pomagała skutecznie i zwolna chory do zwykłego wrócił stanu. Jak trzcina za wiatrem chylił się gdzie chciał wojewoda.
Z obawy o ukochanego Bolesława, z początku król, chciał się kazać Zbigniewowi do niego przyłączyć. Byłoby to popsuło wszystko i utrudniło zasadzkę; Sieciech więc starał się przekonać Władysława, że od pomorskich granic sił nie można było odciągać, a to co Bolkowi posyłano, starczyło na zwycięzkie Czechów odparcie, bo ci się nie spodziewali zastać gotowych.
Zbigniew, choćby wiedział był o niebezpieczeństwie brata, z pomocą dlań pewnieby się był nie kwapił.
Trwała jeszcze zgoda i miłość między braćmi na pozór, lecz starszy znacznie ostygł i do Gniezna się usunąwszy, milczał.
Tu wpływ Grety przygotowywał go do przyszłych a nieuchronnych zapasów z Bolkiem, a niemka zręcznie do zemsty i zdrady podbudzać umiała. Pod okiem arcybiskupa nie śmiałby był jawnie ją na dworze okazywać Zbigniew; ukrywano więc przed duchownemi tę zdobycz, aby królewicz za rozpustę i złe życie nie był strofowany. Wolno było dawniéj książętom brać