Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 189.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieć chciał. Dał mu Sieciech siostrę w małżeństwo, majętności z nią, a do nich obiecywał jeszcze więcéj. Siostra ta wprawdzie nie młodą już była, twarzy nie pięknéj, humoru nie miłego, ale ona go wiązała z Sieciechem, a wojewoda panować miał i kraj cały pod siebie zagarnąć.
Zdawna to już obmyślaném było, jako i to, że żonę swą rzucić miał, aby wdowę po królu, siostrę cesarską poślubić.
Gdy Strzepa przybył, choć doma wszystkich Sieciech zdał się być pewnym, wnet z izby precz wyszli na wał nad Wisłę, aby się tam naradzali swobodniéj.
Strzepa choć bratu, jako panu się do kolan kłaniał. Sieciech dumny już się czując niemal królem hołdy te jak należne od niego przyjmował.
— Strzepa, — odezwał się na wały wyszedłszy i po okolicy się z nich rozglądając — czas nadszedł — pora co poczynać.
— Myśmy też pogotowiu — odparł przybyły, — rozkazujcie co czynić mamy.
— Zbigniewa się nie lękam — począł wojewoda — Bolka się pozbyć potrzeba. Rośnie, mężnieje i strasznym stać się może. Porywczy i zapalczywy jest, pójdzie z nim łatwo.
Zdawali się naradzać patrząc sobie w oczy, aż Strzepa się odezwał.
— Cóż! — ludzi nań nasadzić, gdy na łowach będzie — krótka sprawa...